niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 8


          Północ. Otwieram oczy przeciągając się leniwie. Musiałam na chwilę przysnąć. Podeszłam do okna i otwierając je zaczerpnęłam świeżego powietrza. Miałam złe przeczucia. Od miesiąca nie dostałam od niego żadnej wiadomości, a doskonale wiedziałam do czego zdolny jest jego ojciec. Rozejrzałam się po pokoju. Ogarnęłam wzrokiem starannie spakowane spakowaną walizkę i bogato zdobiony kufer. Na biurku leżał list od Weasley'ów, którzy zaprosili mnie i Harry'ego do siebie na resztę wakacji. Nie mogłam doczekać się następnego dnia, właśnie wtedy mieli po nas przyjechać. Nie liczyłam jednak na jakiekolwiek wieści o Draconie z ich strony. W końcu Weasley'owie i Malfoy'owie nie przepadali za sobą.
          Z rozmyślań wyrwał mnie warkot silnika i błyski reflektorów. Ku mojemu zdziwieniu  przed oknem zaparkował unoszący się, turkusowy samochód. W środku pojazdu dostrzegłam troje piegowatych rudzielców.
  -Co wy tu robicie?-spytałam nie kryjąc uśmiechu.
  -Przyjechaliśmy po was wcześniej.-powiedział Fred.-Gdzie masz bagaż?
          Pomogłam zapakować chłopakom swoje rzeczy do bagażnika, po czym napisałam rodzicom list wyjaśniający naszą nieobecność. Położyłam go na łóżku i wsiadłam do pojazdu. Okrążyliśmy dom w celu zabrania Harry'ego. Powiadomiłam go, o tym, że zostawiłam list rodzicom. Spakowaliśmy jego kufer i odlecieliśmy.
          Chłopcy wytłumaczyli nam, że lecimy do Nory. Cieszyłam się, że wreszcie zobaczę ich dom. W końcu naszym oczom ukazała się konstrukcja na środku pola. Wyglądała jakby poszczególne piętra dobudowywano osobno. Zdziwiłam się, że budowla jeszcze się nie zawaliła. Wylądowaliśmy na trawie, po czym ruszyliśmy w stronę domu. W drzwiach przywitała nas pani Weasley. Trochę zdenerwowała się na synów, ale na nasz widok odzyskała spokój. Zapoznaliśmy się ze wszystkimi. Zdziwił mnie fakt, że traktują nas jak członków rodziny. Zamieszkałam w pokoju z Ginny, przez co lepiej ją poznałam. Udzieliłam jej też paru rad jak radzić sobie z braćmi.
          W połowie sierpnia dostaliśmy listy z Hogwartu wraz z listą potrzebnych rzeczy. Postanowiliśmy udać się więc na Ulicę Pokątną za pomocą proszku Fiuu. Weszłam do kominka i rzucając proszkiem o ziemię powiedziałam:;
  -Na Pokątną!
          Świat wokół mnie zawirował i po chwili byłam już na magicznej ulicy, gdzie czekali bliźniacy. Gdy wszyscy się zebraliśmy Ron nagle powiedział:
  -Nie ma Harry'ego!-zaczęliśmy rozglądać się na wszystkie strony. W pewnym momencie Ginny krzyknęła wskazując ręką w stronę Banku Gringotta.
          Faktycznie stali tam Harry, Hermiona i Hagrid. Uściskałam przyjaciółkę, po czym rozdzieliliśmy się w celu zrobienia zakupów. Chodziliśmy z Golden Trio od sklepu do sklepu. W końcu po godzinie dotarliśmy do Księgarni Esy i Floresy.
  -Patrzcie! Gilderoy Lockhart podpisuje książki!-krzyknęła Miona po czym wraz z chłopcami ustawili się w długiej kolejce. Nie wiedziałam czym ci wszyscy ludzie się zachwycają. To tylko kolejny zakochany w sobie Narcyz. nagle ten zauważył Harry'ego. Podszedł do niego, a fotograf zaczął robić im zdjęcia. Usłyszałam za sobą znaczące kaszlnięcie. Obróciłam się. Na schodach stał nie kto inny tylko Malfoy. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Kątem oka widziałam jak Harry dostaje od Lockharta zestaw podręczników i oddaje je Ginny.
  -Czemu się nie odzywałeś?-spytałam przyjaciela.
  -Ojciec nie może zaakceptować tego, że zadaje się z Potterówną, nawet jeżeli jesteś w Slytherinie.
  -Mój brat też tego nie akceptuje.-wyznałam.-Ale rodzice przyjęli to dość spokojnie.
  -Musze już iść.-powiedział Draco, a ja zobaczyłam, że w naszą stronę idzie jego ojciec.
  -Spotkamy się w pociągu.-uśmiechnęłam się ciepło i wróciłam do przyjaciół/ Nie był to jednak koniec tego spotkania.
  -Widzę, że Potter nie może sobie nawet sam książek kupić.-powiedział wyniośle Malfoy. Widziałam, że jego ojciec popatrzył na niego z aprobatą.
  -Przymknij się Malfoy.-odpowiedział mu przez zęby Harry.
          Nie zdążyłam zareagować. Między panem Weasley a Lucjuszem Malfoy'em rozpętała się bójka.
Do akcji wkroczył Hagrid wraz z panią Weasley, rozdzielając pojedynkujących się mężczyzn.
  -Idziemy Draco.-powiedział Lucjusz wycierając rękawiczką krew spływającą mu z nosa. Syn ruszył za nim rzucając mi tylko przepraszające spojrzenie.
* * * 
          Wreszcie nadszedł 1 września. Udaliśmy się na peron 9 i 3/4. Wsiadłyśmy do pociągu w ostatniej chwili. Razem z Ginny i Hermioną zajęłyśmy przedział. Zdziwiła mnie nieobecność chłopaków, ale Miona powiedziała, że pewnie dosiedli się do innych gryfonów. W połowie drogi Weasley'ówna zasnęła, a druga z dziewczyn tak zagłębiła się w lekturze, że nawet nie zauważyła kiedy wyszłam. Udałam się w stronę wagonu wspólnego ślizgonów. Usiadłam obok Dracona. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
  -Teraz wszystko mi wyjaśnisz zgoda?-powiedziałam.
          Crabbe i Goyle spali sobie w najlepsze. Draco wziął głęboki wdech i zaczął się tłumaczyć
  -Ojciec widział jak przytuliłem cię w pociągu. Kiedy wróciliśmy do domu urządził mi wielką awanturę. powiedział, że mam się z tobą nigdy więcej nie spotykać.-mówił szeptem.
  -Muszę ci powiedzieć, że ja też blefowałam.-zrobiłam skwaszoną minę.-Rodzice dobrze zareagowali na wieść, że trafiłam do Slytherinu, ale kiedy Harry powiedział im o naszej przyjaźni ojciec nieźle się wkurzył. 
  -To mogło być do przewidzenia. Nasze rodziny podobno nigdy się nie lubiły.
  -Najwidoczniej czas to zmienić.-powiedziałam uśmiechając się promiennie.
  -Co?-spytał zdezorientowany blondyn.
  -Nie mam zamiaru kończyć naszej znajomości tylko dlatego, że nasi przodkowie się nienawidzili.-powiedziałam stanowczo.
  -I to mi się w tobie podoba.-oznajmił chłopak.
          Wyjrzałam przez okno. W oddali zobaczyłam wieże zamku.
  -Zaraz będziemy.-rzuciłam do Dracona.-Widzimy się w szkole.
          Przez resztę dnia nie mogłyśmy nigdzie znaleźć Harry'ego i Rona. Następnego dnia zobaczyłam ich na śniadaniu. Natychmiast podbiegłam do brata i wyściskałam go.
  -Gdzie byliście? -spytałam.
          Usiadłam z nimi przy stole, a oni opowiedzieli wszystko mi i Hermionie siedzącej obok.
  -Jak to was nie przepuściła?-dopytywała się Granger.
  -Nie wiem.-odpowiedział wybraniec.
  -Najgorsze jest to, że samochód został doszczętnie zniszczony.-dodał rudzielec.-Mama mnie zabije.
          Jak na zawołanie do sali wpadła sowa chłopaka z wyjcem od pani Weasley. Koperta zaczęła krzyczeć na Rona tak głośno, że słyszała to cała Wielka Sala. Na koniec pogratulowała Ginny dostania się do Gryffindoru , plunęła chłopakowi w twarz i odleciała. Resztę posiłku spędziłam wraz z przyjaciółmi, po czym udaliśmy się do sali, w której mieliśmy Obronę Przed Czarną Magią.Tam jednak bez zastanowienia usiadłam w ławce z Malfoyem. Kiedy do sali wszedł nauczyciel kompletnie mnie zamurowało. W drzwiach zobaczyłam Gilderoy'a Lockharta. Przeszedł na środek sali i zaczął swoją wypowiedź:
  -Witajcie. Nazywam się Gilderoy Lockhart. Pewnie znacie mnie z książek mojego autorstwa.
  -Jeżeli ten laluś będzie nas uczył, to ja jestem francuską księżniczką.-powiedziałam szeptem do blondyna.
  -W tym roku będę uczył was Obrony Przed Czarną Magią.-dokończył mężczyzna.
  -Witam Wasza Wysokość.-powiedział z przekąsem Malfoy i siedząc lekko się ukłonił. Odkłoniła mu się po czym spojrzałam na nowego nauczyciela.
  -Zaczniemy od małego quizu. Oczywiście na mój temat.
          Rozdał nam kartki mówiąc, że mamy na to dwadzieścia minut i rozsiadł się na krześle. Nie wiedziałam co inne dziewczyny w nim widzą. Napisałam tylko:
  "Nie obchodzą mnie pana Narcystyczne* poglądy. Nigdy nie interesowałam się pana osobą i raczej nie zainteresuję. Poza tym nie rozumiem jak wiedza o pana życiu przyda mi się do tego przedmiotu.
*proszę zajrzeć do encyklopedii mugoli"
          Odłożyłam pióro i czekałam na resztę uczniów. Po zebraniu arkuszy znowu zaczął mówić:
  -A teraz zobaczymy jak poradzicie sobie z nimi!-krzyknął odsłaniając klatkę.
  -Chochliki Kornwalijskie.-powiedział Seamus.
  -Tylko nie krzyczcie, bo to je drażni!-powiedział nauczyciel po czym otworzył klatkę.
          Stworzonka zaczęły rozrabiać i wariować Powiesiły Neville'a na żyrandolu.
  -No to może wasza czwórka się nimi zajmie.-rzucił spanikowany Lockhart i uciekł z sali.
  -Immobilus!-krzyknęła Hermiona.
          Chochliki znieruchomiały, a my popatrzeliśmy po sobie.
* * *
          Szliśmy przez korytarz. Dwa dni temu wraz z Draconem zostaliśmy przyjęci do drużyny Quidditcha i dzisiaj miał odbyć się nasz pierwszy trening. Doszliśmy na boisko gdzie czekali już gryfoni. Wood podszedł do kapitana naszej drużyny i spytał:
  -A wy dokąd?
  -Potrenować.-odpowiedział ślizgon.
  -Ja zaklepałem boisko na dziś.
  -Odpada.-rzucił Flint.-Pisemko od Snape'a.
          Patrzyłam jak gryfon czyta papier.
  -Macie nowego szukającego i ścigającego?
          Drużyna rozsunęła się ukazując mnie i Draco. W między czasie do gryfonów przyłączyli się Ron i Hermiona.
  -Witaj braciszku.-powiedziałam zaciekle.
          Wszyscy zaczęli się kłócić. Flint pochwalił się miotłami, które zafundował nam ojciec Malfoy'a. Wtedy odezwała się Hermiona:
  -Przynajmniej do naszej drużyny nikt się nie wkupuje. U nas liczy się talent.
  -Nikt cię nie pytał o zdanie, wredna szlamo.-już wcześniej słyszałam u przyjaciela ten zimny ton, ale ostatnie słowo zabrzmiało w jego ustach jak najgorsze przekleństwo. Wiedziałam, że oboje przegięli.
  -żryj ślimaki Malfoy.-powiedział ostro Ron. Miotnął w niego zaklęciem, ale jego różdżka wypaliła do tyłu i to Ron zaczął wymiotować ślimakami. Przyjaciele zabrali go do Hagrida, a ja stałam z szeroko otwartymi oczami. Odciągnęłam Dracona na bok.
  -Co to miało być?-spytałam.-Szlama!? Musiałeś!?
  -To problem z pilnowaniem ojca. Nie mogę zachowywać się normalnie. Muszę być... no wiesz... taki.
  -Rozumiem.-powiedziałam przytulając go.- Poradzimy sobie z tym.
* * *
Wracałam do swojego dormitorium. Był wczesny wieczór. Skręciłam na schody prowadzące w stronę lochów. Nagle przede mną niewiadomo skąd wyrósł profesor Lockhart.
  -Nel Potter tak?-spytał.
  -Zgadza się.-odpowiedziałam.
  -Pójdzie pani za mną.
  -Mogę wiedzieć dlaczego?-zapytałam unosząc głowę do góry.
  -Zostaje pani ukarana za swoją niestosowną odpowiedź na teście.-od razu widziałam o co chodzi.
          Podążyłam za nauczycielem. Weszliśmy do jego sali lekcyjnej. Ku mojemu zdziwieniu przy jednej z ławek siedział Harry.
  -Co ty tutaj robisz?-spytał.
  -Pamiętasz ten quiz na OPCM? Jestem tu za mówienie prawdy.-odpowiedziałam.-Zgaduje, że to twoja kara od McGonagall?
  -Tak.-powiedział poklepując krzesło obok.
          Usiadłam obok niego w ławce przystawionej do biurka nauczyciela. Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo Lockhart położył na biurku wielki stos listów
  -Wasze zadanie będzie polegało na odpisywaniu na listy moich fanek.-powiedział.
  -Coo?!-powiedziałam do brata w myślach.
  -Masakra.-odpowiedział.
          Odpisywałam już chyba na setny list. W tej samej chwili coś usłyszałam. Nie był to trzask przygasających płomieni, czy paplanina Lockharta. Był to głos, który zmroził mnie do szpiku kości, głos zapierający dech w piersiach, głos lodowato jadowity
  -Chodź... Chodź do mnie... Znajdę cię... Zabije go...
          Podskoczyłam gwałtownie i wielki kleks pojawił się na ulicy Weroniki Smetheleg.
  -Co?!-prawie krzyknęłam, a Harry popatrzył na mnie.
  -Wiem!-ucieszył się Lockhart.-Sześć miesięcy na szczycie listy bestsellerów! Pobiła wszystkie rekordy.
  -Nie.-powiedziałam.-Ten głos.
  -Jaki głos?-spytał Harry.
  -Nie słyszeliście?-spytałam zdezorientowana
  -O czym ty mówisz Nel? Może jesteś trochę śpiąca? A niech to... spójrzcie na zegar. siedzimy tu już cztery godziny. Ale ten czas szybko leci...-mówił nauczyciel.
          Wytężyłam słuch, aby znowu usłyszeć ten złowieszczy szept, ale usłyszałam tylko Lockharta mówiącego, że na dzisiaj koniec. Wyszłam na korytarz lekko oszołomiona.
  -Dobrze się czujesz?-spytał mój brat.
  -Naprawdę nie słyszałeś tych szeptów?-spytałam prosto z mostu.
  -Naprawdę. Nel, co się dzieje?
          Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo znów usłyszałam ten głos.
  -Chodź do mnie... Zabije cię... Chodź...
          Podążyłam za nim. W głowie krążyło mi to jedno słowo - chodź. Szłam wzdłuż ścian. Czułam, że Harry podąża za mną. weszłam na korytarz zalany wodą i spojrzałam przed siebie. Na lampie wisiała spetryfikowana kotka pana Filch'a, a na ścianie widniał napis:  

KOMNATA TAJEMNIC ZOSTAŁA OTWARTA
STRZEŻCIE SIĘ WROGOWIE DZIEDZICA!

1 komentarz: