środa, 10 sierpnia 2016

          I tak oto doszliśmy do końca tego opowiadania. Bardzo dziękuję wam za dotrwanie do końca.

Ps: Aktualnie pracuję nad innyn opowiadaniem, ale mam w planach także opowiadanie o Silenie Malfoy- córce Nel i Draco.

                    Serdecznie zapraszam Was na mój profil na wattpadzie: 
                              
                             nelmalondale102

                    Jeszcze raz bardzo wam dziękuję.
                                        Do zobaczenia N.M
                   

Rozdział 36

"Dziewięć lat później"
"Narracja trzecioosobowa"

          Cała rodzina Malfoy przeszła przez ścianę między peronem dziewiątym, a dziesiątym na dworcu King Cross w Londynie i wkroczyli na peron 9 i 3/4.
          Chłopcy od razu pożegnali się z rodzicami i zgarniając po drodze swojego kuzyna Jamesa wbiegli do pociągu. Silena zaś ruszyła do swojego kuzynostwa- Albusa i Rose i ich rodziców. Czarnowłosa przytuliła brata i przyjaciół po czym zajęli się przyjemną rozmową.
          Po około dziesięciu minutach zabrzmiał gwizdek oznaczający odjazd pociągu. Matki od razu przytuliły swoje dzieci.
  -I pamiętaj Rose.-zaczął Ron.-Jeśli nie trafisz do Gryffindoru to cię wydziedziczymy.
  -Ron.-upomniała go Hermiona.-Nie martw się Rose, gdziekolwiek trafisz i tak będziemy z ciebie dumni.
          W tym samym momencie Malfoy'owie podeszli do swojej córki.
  -Gotowa?-spytała zielonooka z uśmiechem na twarzy.
  -Tak.-odpowiedziała jej blondynka i uściskała najpierw mamę potem tatę.
  -I pamiętaj.-dodał Draco.-Nigdy, ale to przenigdy  nie zdejmuj naszyjnika.
  -Przecież pamiętam tato.-odpowiedziała i wraz z Potterem i Weasley'ówną wsiedli do pociągu.
          Odjechali żegnani przez rodziców, a Nel przytulając się do Draco spojrzała na swoje lewe ramię, a potem porozumiewawczo na brata.
          Od dziewiętnastu lat blizna nie zabolała żadnego z nich ani razu. Wszystko było dobrze.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 35

          W podróż poślubną wyjechaliśmy na małą wyspę na Karaibach. Byliśmy tam sami (nie licząc służby oczywiście), gdyż była to prywatna wyspa rodziny Malfoy. Draco nigdy o tym nie  wspomniał, ale nie wnikałam. Spędziliśmy tam cały miesiąc. Spacery po lesie, plaży, kąpiele w morzu i basenie, oraz skoki z wodospadu. Wycieczki wgłąb wyspy, nurkowanie wśród rafy koralowej i wiele innych rzeczy (od. aut. chyba wszyscy domyślamy się co jeszcze tam robili). powiem jedno, był cudownie.
"Osiem lat później"
Narracja trzecioosobowa
           Państwo Malfoy wybudowali swoją rezydencję na obrzeżach Londynu. Ona, tak jak jej brat i przyjaciele stała się sławna. Wszyscy widzieli o wybrańcu, ale także o Nel Potter(później Malfoy)-dziewczynie, bez której poświęcenia wygranie wojny nie byłoby możliwe.
          Aktualnie siedzieli w ogrodzie, patrząc jak ich córeczka biega za starszymi braćmi.
          Nel urodziła trójkę dzieci. Starszych chłopców- bliźniaków i o rok młodszą córkę. Chłopcy, pomimo iż byli bliźniakami, wyglądali zupełnie inaczej. Scorpius Blaise wyglądał zupełnie jak ojciec-włosy w kolorze prawie białego blondu i hipnotyzujące, platynowo-szare oczy zaś Nico Severus miał kruczoczarne włosy i pełne energii, zielone oczy-wykapana matka. Za to Silena Amanda była mieszanką rodziców. Długie, jasne włosy ojca i zielone oczy matki.
          Bliźniacy już od najmłodszych lat wykazywali zdolności władania telekinezą. Blondynka wręcz przeciwnie, lecz rodzice wiedzieli, że jest wyjątkowa. Znali treść przepowiedni:

"Ta, która córką smoka zwana,
gdy czternaście swych lat przeżyje.
Obudzi w sobie żar, nie do pokonania.
Silniejsza od mroku, decyzje podejmie
czy stanie za światłem czy w ciemność odejdzie."

          Na razie odłożyli zmartwienia na bok i cieszyli się życiem. Właśnie zajadali się truskawkami kiedy podbiegł do nich Nico.
  -Mamo, mamo, pac co mam.-powiedział podając zielonookiej kartę.
          Spojrzała na nią. Była to karta z czekoladowych żab, jednak gdy ją obróciła, aż ścisnęło ją w sercu. Na karcie widniał jej wizerunek. Pokazała kartę mężowi, a ten pocałował ją w czoło mówiąc:
  -Jestem z ciebie dumny kochanie.
  -A ja mam wujka Harry'ego!-krzyknął Scorpius podbiegając do nich.
  -A właśnie...-zaczęła czarnowłosa.-W tym roku święta u Weasley'ów.
  -Babcia Molly!-wykrzyknęła Silena przytulając mamę.


środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 34


Pov.Draco
          Potter przed chwilą zabił Voldemorta, który rozpadł się w pył. Wojna się skończyła, śmierciożercy polegli. Powinniśmy się cieszyć, ale nie potrafiłem. Dla mnie ta wojna zakończyła się tragedią. Trzymałem w objęciach moją jedyną, prawdziwą miłością. Martwą. Oddała życie za brata. Za nas wszystkich. Gdyby nie jej poświęcenie nigdy byśmy nie wygrali. Nel Potter zawsze będzie bohaterką. Obiecałem jej, że będę szczęśliwy, ale nie dam rady. To wszystko miało potoczyć się inaczej. Miałem się jej oświadczyć, ożenić się z nią wychowywać dzieci, a teraz!? Teraz nic z tego nie jest możliwe! Wszystko przez Voldemorta! A teraz nie żyje ani on, ani Nel. Od dobrych dziesięciu minut trzymam jej ciało w objęciach. Jest taka zimna, a jej usta są całkiem białe. Wygląda niczym śpiąca królewna, ale ona już się obudzi.
          Wiele osób próbowało mnie od niej odciągnąć. Mówili do mnie, ale ich słowa zagłuszał mój płacz. Tak. Dracon Lucjusz Malfoy, książę Slytherinu płacze. I najgorsze jest to, że nie może przestać.
          Z rozmyślań wyrwał mnie ruch. Myślałem, że ktoś chce wyciągnąć jej ciało z moich objęć, ale głęboko się pomyliłem.
          Poczułem jak ktoś zaciska swoje palce na mojej ręce. Spojrzałem w dół i ujrzałem coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Palce Nel lekko zacisnęły się na moich. Przeniosłem wzrok na jej twarz, która znowu nabrała kolorów. Lekkich, ale jednak. Lekko otworzyła oczy jednak od razu je zamknęła.
  -Draco...-wyszeptała, a mnie ogarnęło wszechobecne szczęście.
 Nie zważając na obrażenia jakich obydwoje doznaliśmy przytuliłem ją z całej siły. Bałem się, że mam halucynacje, że zaraz zniknie. Jednak czułem bicie jej serca. Prawdziwe.
  -Jak?-spytałem przez łzy napływające mi do oczu.
  -Naszyjnik.-powiedziała tylko i słabo się uśmiechnęła.
  -Nel.-usłyszałem głos Harry'ego.
          Wypuściłem ją z uścisku jednak nadal podtrzymując żeby nie upadła. Chwilę później dziewczyna tkwiła w żelaznym uścisku brata.
  -Jak to możliwe?-spytał wybraniec kiedy pomogliśmy Nel wstać na nogi, a obok nas zebrali się wszyscy.
  -To zasługa Dumbledore'a.-mówiła cichym głosem.-Ukrył Kamień Wskrzeszenia w wisiorku, który dostałam od Draco
  -Wiedziałaś, że posiadasz Kamień Wskrzeszenia i nic nam nie powiedziałaś?-wypaliła Weasley'ówna.
  -Oczywiście, że nie wiedział.-powiedziałem za ślizgonkę, za co otrzymałem jej wdzięczne spojrzenie.
  -Nieważne.-powiedziała Granger.-Ważne, że wróciłaś.-dodała przytulając przyjaciółkę.
* * *
"Pół roku później"
Pov.Nel
          Minęło pół roku od bitwy. W pełni sił byłam już dwa tygodnie po bitwie. Opieki mi nie brakowało. Przez ten czas mieszkaliśmy w Norze. I nie chodzi mi tylko o mnie, Hermionę i Harry'ego. Nie uwierzycie w to, ale mieszka z nami. Draco! W końcu pogodził się z Golden Trio, a pani Molly przyjęła go jak członka rodziny. Wracając do Hogwartu.
          Straty były ogromne, a ja jako pierwsza zgłosiłam się do pomocy w odbudowie zamku. Nie sądziłam, że pójdzie nam to tak szybko, ale uwinęliśmy się w niecałe pół roku. Dzisiaj miało odbyć się przyjęcie z okazji ponownego otwarcia szkoły.
          Zeszłam do holu ubrana w czerwoną sukienkę nad kolano oraz czarne balerinki i wraz z Draco deportowaliśmy się do Hogwartu.

          Wkroczyliśmy do Wielkiej Sali. Przyjęcie trwało już od kilkunastu minut więc przybyliśmy jako jedni z ostatnich.
          Bawiliśmy się cały wieczór, kiedy nagle, podczas tańca, Draco pociągnął mnie na środek, uklęknął na jedno kolano i wypowiedział słowa, na które   czekałam całe swoje życie.
  -Nel Potter. Czy uczynisz nie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wyjdziesz za mnie?
          Tym razem nawet się nie zawahałam.
  -Tak.-odpowiedziałam z uśmiechem i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
* * *


"Rok później"
          Nadszedł Wielki Dzień. Byłam właśnie w naszym starym domu w Dolinie Godryka. Przeszukiwałam rzeczy mamy. Gdy byłam młodsza, powiedziała, że ma dla mnie prezent, ale da mi go dopiero kiedy będę brała ślub. No cóż, ten dzień właśnie nadszedł.
          Wreszcie to znalazłam. Mała, złota szkatułka z rubinowymi zdobieniami.
          Otworzyłam ją, a w środku zobaczyłam list. Od razu zabrałam się za jego czytanie.
Kochana Nel
Jeżeli czytasz ten list to znaczy, że nie mogę dać ci tej szkatułki osobiście. 
Prawdopodobnie nie ma mnie już na tym świecie. Przeczuwałam moje
odejście, dlatego go napisałam. No ale cóż. Nasz los jest zapisany w gwiazdach, 
dlatego tylko najsilniejsi potrafią nad nim zapanować. Ty zapanowałaś nad śmiercią.
Tak, wiedziałam o wszystkim. Profesor Dumbledore powiedział nam o swoich podejrzeniach,
a ja jako dobra matka od razu wiedziałam, że to prawda. Jesteśmy z ciebie tacy dumni, 
z Harry'ego też.
Ale wracając do twojego Wielkiego Dnia. Założę się, że twoim wybrankiem jest Dracon Malfoy.
Mam nadzieję, że jest on naprawdę wspaniałym człowiekiem i większość cech odziedziczył po matce
Tak, znałam Narcyzę. Była naprawdę cudowną i kochającą dziewczyną. Mam nadzieję,
że jej syn tak samo. Powiedz mu, że pomimo iż twój ojciec na początku zdenerwował się
na wieść o waszej przyjaźni to macie nasz błogosławieństwo.
W środku szkatułki znajduje się diadem, który jest w mojej rodzinie od pokoleń.
Jest przekazywany od matki do najmłodszej lub jedynej córki w tym wyjątkowym dniu.
A teraz idź się przyszykować. Nie każ czekać swojemu księciowi zbyt długo.
Pamiętajcie, że kochamy was oboje.
Mama

          Łzy napłynęły mi do oczu, jednak szybko je odgoniłam. Odłożyłam list na łóżko (na którym siedziałam) i zajrzałam do pudełka. Moim oczom ukazał się piękny, brylantowy diadem.
          Schowałam list z powrotem do szkatułki i wróciłam do Nory.
          Na wejściu od razu zostałam porwana przez Mione, Ginny i Fleur.
  -Gdzieś ty była?-spytała Ginny.-Mamy tylko cztery godziny.
  -Byłam w Dolinie Godryka. Mama zostawiła mi to.-powiedziałam wyciągając diadem ze szkatułki.
  -Jest piękny.-powiedziała Hermiona. 
  -Wszystko gotowe.-powiedziały równo Angelina i Anastazja wbiegając do pomieszczenia.-Jeszcze tylko państwo młodzi.
  -Kto pomaga Draco?-spytałam.
  -Weasley'owie i Harry, a czasami także jego mama, ale spokojnie. Fred i George nie wykręcą dzisiaj żadnego numeru. Już my o to zadbałyśmy.-uśmiechnęły się porozumiewawczo. Wspomniałam już, że Angelina wyszła za Freda, a Anastazja za George'a? Nie? To chyba mi umknęło, ale mniejsza z tym.
  -Dobra dziwczyny koniec gadania.Musimy przygotować Nel, a czasu coraz mnij.-powiedziała Fleur.
          Muszę przyznać, że odkąd zamieszkała wraz z Billem w Anglii, mówiła po angielsku coraz lepiej.
          Od dziecka marzyłam, aby w tym dniu wyglądać i czuć się jak księżniczka, dlatego też wybrałam suknie właśnie w tym rodzaju.
           Do tego śnieżnobiałe buty na obcasach, brylantowa biżuteria i diadem mamy.
          Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zauważyłam kiedy byłam już prawie gotowa. Została tylko fryzura.
          Fleur posadziła mnie przed toaletką i zaczęła czesać moje włosy. Nagle usłyszałam zza pleców czyjś głos.Spojrzałam w lustro. Harry stał oparty o framugę drzwi. Ubrany był w czarny garnitur. Podobno tak samo był ubrany mój narzeczony.
  -Gotowa?-spytał gdy francuska wczepiła diadem w moje włosy.
  -Zawsze.-odpowiedziałam.
          Poczekał, aż reszta wyjdzie i odrzekł:
  -Doczekałaś się co? Od dziecka chciałaś mieć taki sam ślub jak nasi rodzice.
  -Marzenia się spełniają. Spokojnie, ty z Ginny też już niedługo się pobierzecie.-odpowiedziałam z uśmiechem.
  -No więc czy sławna pani Nel Potter jest gotowa na jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu?-spytał wystawiając rękę.
  -Gotowa.-odpowiedziałam chwytając jego rękę.
          Idąc w stronę namiotu słyszałam rozmowy zebranych. Przy wejściu czekały Ginny i Miona, moje druhny. Chcieliśmy aby drużbami zostali Harry i Blaise, ale ten drugi zniknął jeszcze przed wojną, więc ostatecznie drużba został jeden. Najbardziej jednak zdziwiło mnie to, że Draco sam zaproponował to mojemu bratu. Wracając do rzeczywistości.
          Druhny weszły pierwsze, a ja z Harrym chwilę po nich. Kiedy tak szliśmy długim dywaem, usłyszałam w myślach głos wybrańca.
  -Tak wogóle to wyglądasz przepięknie.-powiedział.
  -A już myślałam, że tego nie usłyszę.odpowiedziałam lecz nic już nie dodałam, bo całą swoją uwagę skupiłam na nim.
          Stał tam. Ubrany w czarny garnitur i białą koszulę. Pewny swojej decyzji. Pewny tego, co za chwilę mieliśmy zrobić. Oddałam swój bukiet Hermionie i złapałam go za ręce. Po złożeniu przysięg małżeńskich, które sami napisaliśmy, wypowiedziałam najbardziej ufne słowa jakie można powiedzieć drugiemu człowiekowi.
  -Tak chcę.
          Po tych słowach założył na mój palec obrączkę, objął mnie w talii i podniósł mnie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
          Kiedy mnie odstawił rozejrzałam się po gościach. Pani Molly i Pani Narcyza płakały, a moje przyjaciółki miały łzy w oczach. Byli tu także wszyscy Weasley'owie. Państwo Weasley byli dla mnie jak rodzice więc nie mogło ich tu zabraknąć. Spojrzałam na Harry'ego. Od razu  zauważyłam, że cieszy się moim szczęściem.
          To był najwspanialszy dzień mojego życia.

sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 33

Pov.Nel
          Powoli otworzyłam oczy, jednak szybko je zamknęłam, bo oślepiło mnie białe światło. Chwilę później spróbowałam znowu. Otworzyłam najpierw jedno oko, potem drugie, stopniowo przyzwyczajając oczy do oślepiającej bieli. Spojrzałam na siebie w lustrze powieszonym na ścianie. Byłam ubrana w śnieżnobiałą sukienkę, która idealnie kontrastowała z moimi czarnymi włosami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Rozpoznałam je dopiero po chwili. Znajdowałam się w moim starym pokoju, w domu rodziców, w Dolinie Godryka. Wyszłam na korytarz i skierowałam się na dół. Wszystko dookoła było białe. Zeszłam po schodach i wkroczyłam do salonu. Gdy zobaczyłam kto tam stoi, po prostu oniemiałam. Przede mną stali moi rodzice, Syriusz, Remus i Amanda . Natychmiast podeszłam bliżej starając się uścisnąć ich wszystkich naraz
  -Przepraszam, że wszyscy umarliście przez nas.-powiedziałam czując jak łzy napływają mi do oczu.-Remusie, twój syn...-zaczęłam
  -Kiedyś ktoś mu wyjaśni za co zginęli jego rodzice.-powiedział jak zawsze spokojnym głosem.
  -A ty Amy zginęłaś całkowicie przeze mnie. Gdybym się do niego przyłączyła, nadal byś żyła.
  -Gdybyś się do niego przyłączyła...-złapała mnie za dłonie.-Harry nie mógłby go zabić i zginęłoby jeszcze więcej osób.
  -Ale mogłam chociaż działać szybciej, może udałoby mi się cię uratować.
  -Nie udałoby się. Voldemort zabił mnie jeszcze przed wrzuceniem do jeziora.
          Przytuliłam ją, a kiedy oderwałyśmy się od siebie, podeszli do mnie rodzice.
  -Jesteśmy z ciebie tacy dumni.-powiedziała mama przytulając mnie.-Przyjęłaś na siebie śmiertelne zaklęcie chroniąc brata. Wyrosłaś na naprawdę silną kobietę.
  -Mam tylko nadzieję, że Harry i Draco się pozbierają.-wyznałam.
  -Nie będą musieli.-powiedział mój tata.
  -Jak to?
  -To wyjaśni ci już ktoś inny.-rzucił Syriusz pokazując głową na coś za mną.
          Odwróciłam głowę i zobaczyłam profesora Dumbledore'a.
  -Żegnaj Nel.-powiedziała Amanda znów mnie przytulając.
          Zamknęłam oczy chcąc zatrzymać tę chwilę na zawsze, jednak kiedy je otworzyłam nie było po nich ani śladu. W pomieszczeniu zostałam tylko ja i profesor Dumbledore.
  -O co chodziło mojemu tacie?-spytałąm odwracając się w jego stronę.
  -Niedługo się dowiesz.-odpowiedział staruszek.
  -Pan o wszystkim wiedział, prawda?
  -Tak. Na początku tylko się domyślałem, ale potem utwierdziłem się w tym przekonaniu.
  -Czyli teraz, kiedy nie żyje, Voldemort jest znów śmiertelny?
  -Pokaże ci coś. Chodź za mną.-powiedział i ruszył w stronę drzwi wejściowych.
          Wyszliśmy na dwór i skierowaliśmy się do ogrodu. Pod jednym z drzew leżała dziwna postać wyjąca z bólu.
  -Czy to...-zaczęłam.
  -Tak.-odpowiedział mi staruszek.-To cząstka duszy Lorda Voldemorta żyjąca w tobie. Umiera. I nic nie może jej uratować. W przeciwieństwie do twojej.
          Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
  -Chyba nie rozumiem.-powiedziałam.
  -To dzięki naszyjnikowi, który dostałaś od Dracona. Już na pierwszym roku zauważyłem, że on czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Widziałem jak ogląda ten wisiorek i schowałem w nim coś co mogłoby ci kiedyś uratować życie.
          Od razu wiedziałam o czym mówi.
  -Kamień Wskrzeszenia.-powiedziałam cicho.-Czyli... że ja...
  -Nie umarłaś.
  -A Voldemort?-spytałam z przejęciem.
  -Nie żyje. Harry zapewne go pokonał, ale pamiętaj Nel. Nie żałuj umarłych, żałuj żywych, a szczególnie tych, którzy żyją bez miłości.
  -Czyli to się dzieje tylko w mojej głowie?-spytałam.
  -Oczywiście, że to się dzieje w twojej głowie Nel, ale czy to nie znaczy, że nie naprawdę?-odpowiedział.-Żegnaj Nel.
  -Do widzenia profesorze.-odpowiedziałam a on zniknął.
          Zostałam sama jednak po chwili pochłonęła mnie oślepiająca biel.

środa, 27 lipca 2016

Rozdział 32

"Magia czasu"
            Kiedy Ariana znowu pojawiła się w obrazie, siedziałam wraz z resztą uczniów w Pokoju Życzeń. Udałam się za nią do gospody.  Kiedy odsunęłam obraz, miałam ochotę skakać z radości. W gospodzie ujrzałam Harry'ego, Rona i Hermionę. Od razu rzuciłam się, aby ich uściskać. Następnie wprowadziłam ich do tunelu. Opowiedziałam im, że Hogwart to już nie to samo miejsce. Gdy tunel się skończył otworzyłam przejście i z tajemniczym uśmieszkiem spojrzałam na siedzących na podłodze uczniów.
  -Mam dla was niespodziankę.-powiedziałam.
  -Oby nie żarcie dla Aberforth'a, bo to niestrawna niespodzianka.-zażartował Seamus, ale gdy tylko ujrzał Harry'ego wstał i zaczął klaskać z radości.
          Reszta zgromadzonych przyłączyła się do niego. Po krótkiej rozmowie odnośnie kolejnego horkruksa do pomieszczenia wpadła Ginny oświadczając, że Snape wie o powrocie mojego brata.
          W Wielkiej Sali Snape wygłosił przemówienie o powrocie Potter'a mówiąc, że każdy kto wie coś na ten temat ma mu natychmiast o tym powiedzieć. W tym momencie Harry, znajdujący się wśród uczniów wystąpił na przeciw Snape'a, a ja wprowadziłam do środka członków Zakonu Feniksa. Snape uciekł, a Harry poprosił Minerwę o pomoc. Wybraniec wraz z Luną udali się na poszukiwania diademu Roweny Ravenclaw, a ja ruszyłam w stronę Komnaty Tajemnic, aby zniszczyć kielich.
          Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Draco.
  -Idę z tobą.-powiedział, a ja wiedziałam, że nie ma co protestować.
          Biegliśmy korytarzami mijając uczniów i nauczycieli szykujących się do walki.
          Po około piętnastu minutach staliśmy przed wrotami Komnaty. Wypowiedziałam zdanie w języku węży i weszliśmy do środka. Od razu podbiegłam do szkieletu bazyliszka i wyrwałam z jego szczęki dwa kły. Położyłam kielich na podłodze i usłyszałam głos Dracona:
  -Zrób to.
          Spojrzałam mu w prosto w oczy, a po chwili uklękłam i wbiłam kieł w kielich. Wydobył się z niego czarny dym, a po chwili wzniosła się wielka fala wody. Zaczęliśmy biec w stronę wyjścia, jednak woda i tak nas dosięgła. Staliśmy cali mokrzy kiedy Draco chwycił mój podbródek i pocałował mnie namiętnie. Rozchyliłam wargi pozwalając mu pogłębić pocałunek.
          Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie i wróciliśmy na górę.
          Wpadliśmy w sam środek bitwy. Jedno z zaklęć przeleciało tuż nad moją głową. Od razu rzuciliśmy się w wir walki. W pewnym momencie zobaczyłam jak jeden ze śmierciożerców celuje różdżką we Freda. Odepchnęłam chłopaka na bok swoją mocą, a czarownika odepchnęłam do tyłu tak mocno, że zahaczył o barierki i zleciał z hukiem na ziemię(walczyliśmy na piętrze). Nagle zobaczyłam jak Bellatrix celuje w Ginny. Wtedy pani Molly zaczęła atakować Lestrange.
  -Osłaniaj mnie!- krzyknęłam do Draco biegnąc w stronę pani Weasley.-Ja się nią zajmę!-krzyknęłam do kobiety, a ta widząc złość w moich oczach natychmiast wróciła do swoich dzieci.-Zabierzcie stąd Ginny, nie powinna na to patrzeć! Expelliarmus!-krzyknęłam wytrącając różdżkę z ręki czarnowłosej. Zaczęłam używać swojej mocy. Złamałam jej rękę.-To za moją mamę.-złamałam drugą.-To za mojego tatę.-złamałam jej nogę, przez co upadła na podłogę.-To za Syriusza,a to...-powoli zaczęłam zwężać jej drogi oddechowe.-Za wszystkich innych. 
          Stałam nad nią i patrzyłam jak się dusi. W tym momencie zachowałam się jak Voldemort, ale nie przeszkadzało mi to. Pragnęłam tylko jej śmierci.
          Kiedy  Bellatrix leżała bez ducha, wróciłam do walczącego Dracona.
  -Przypomnij mi, żebym cię nie denerwował.-powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie trwało to jednak długo.
          Chwilę potem osunęłam się po ścianie, mając kolejną wizję. Widziałam jak Nagini morduje Snape'a. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
  -Co się stało?-spytał Draco kucając przy mnie.
  -Nagini zabiła Snape'a.-powiedziałam tylko, bo usłyszeliśmy głos Voldemorta mówiący, że mamy godzinę na oddanie mu Harry'ego.
          Otarłam łzy i ruszyliśmy do Wielkiej Sali. Mijaliśmy martwych i rannych. Wśród tych pierwszych zobaczyłam Lupina i Tonks trzymających się za ręce. Podeszłam do Weasley'ów i Miony.
  -Nic wam nie jest?-spytałam.-Gdzie jest Harry?
          Wszyscy spojrzeli na coś za mną dlatego się obróciłam. Kiedy zobaczyłam swojego brata od razu podbiegłam aby go uściskać, jednak nie odwzajemnił tego gestu odsunęłam się od niego i spytałam:
  -Coś się stało?
  -Dlaczego mi nie powiedziałaś?
  -O czym?
  -Dowiedziałem się o tym ze wspomnień Snape'a. Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? Przed śmiercią/ A może wogóle?-od razu zrozumiałam o co mu chodzi.
  -Harry, ja naprawdę zamierzałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak.
  -Mogłaś mi powiedzieć wcześniej! Znaleźlibyśmy jakiś sposób!-krzyczał.
  -Nie ma żadnego innego sposobu rozumiesz!-też zaczęłam krzyczeć.-Jak miałam ci to powiedzieć!? Hej Harry, jestem horkruksem i musisz mnie zabić żeby pokonać Voldemorta!-oczy wszystkich skierowały się ku mnie.-To chciałeś usłyszeć!? Straciłeś już wystarczająco dużo dlatego nie chciałam cię martwić! Musisz wypełnić swoje zadanie, a żeby to było możliwe, ja muszę wypełnić swoje! Nie pozwolę aby śmierć tych wszystkich osób poszła na marne!-wykrzyczałam wszystko co leżało mi na sercu.
  -Nel...-usłyszałam cichy głos dochodzący zza moich pleców.-Uspokój się, proszę.-mówiła Ginny.
          Obróciłam się i napotkałam spojrzenia wszystkich zebranych. W niektórych kryły się smutek, żal, a w niektórych przerażenie. Pierwsza otrząsnęła się Hermiona. Podbiegła do mnie i mnie przytuliła. To milczenie wyrażało więcej niż tysiąc słów.
          Chwilę później dołączyła do nas cała rodzina Weasley.
          Kiedy się ode mnie odsunęli, ku mojemu zdziwieniu przytulił mnie Harry.
  -Przepraszam.-powiedział.
  -Wybaczam. Nazwij tylko córkę moim imieniem.-zaśmialiśmy się.
  -Lily Nel Potter. Brzmi całkiem nieźle, co nie Ginny?
  -Idealnie.-odpowiedziała ruda.
          Kiedy odkleiłam się od brata podeszłam do mojej prawdziwej miłości. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii i namiętnie pocałował.
  -Kocham cię.-powiedział.
  -Ja ciebie też.-odrzekł.
  -Trzeba obmyślić plan.-powiedziałam.-Będą tu za około dwadzieścia minut. Oprócz mnie została jeszcze Nagini. Zrobimy tak. Harry, musisz zająć się na chwilę Voldemortem. Ron i Miona, łapcie.-rzuciłam im jeden z kłów bazyliszka.-Ja i Draco mamy drugi, a ty Neville weźmiesz to.-podniosłam z ziemi tiarę przydziału i podałam mu ją.-Zobacz co jest w środku.
          Chłopak wziął ode mnie kapelusz i wyciągnął z niego miecz Godryka Gryffindora.
  -Skąd wiedziałaś?-spytał.
  -Miecza może używać tylko prawdziwy gryfon. Przez ten rok naprawdę udowodniłeś, że zasługujesz na to miano.-uśmiechnęłam się do niego ciepło.
  -Idą tu!-zawołał Seamus.
  -Wiecie co macie robić, a reszta niech nie da się zabić. Powodzenia.
          Ruszyłam z Draco w kierunku placu, kryjąc się za kolumnami. Tak jak powiedziałam Voldemort ruszył za Harrym, a Nagini razem z nim. Deportowali się na "terytorium" Rona i Hermiony. Zrobiliśmy to samo. Kiedy chciała ich zaatakować zaczęłam mówić do niej w języku, którego nie rozumiał nikt inny. Powoli zaczynała wymykać się spod mojej kontroli jednak w samą porę Neville przeciął ją mieczem. Zakręciło mi się w głowie i upadłabym na podłogę gdyby nie czyjeś silne ramiona.
  -Został jeden.-powiedziałam i wtedy sobie o czymś przypomniałam.-Harry!
          Całą piątką wybiegliśmy na dziedziniec, gdzie stali wszyscy. Po jednej stronie Voldemort i śmierciożercy, po drugiej nasi sprzymierzeńcy. Podbiegliśmy na środek i zrównaliśmy się z Harrym.
  -Pytam po raz ostatni. Czy ktoś z was chce wstąpić w moje szeregi i stanąć po stronie zwycięzców?-spytał Voldemort.
  -Draco, chodź.-zachęcał blondyna matka.
  -Nigdy więcej.-powiedział splatając swoje palce z moimi.
  -Nikt?-spytał Czarny Pan niby smutnym głosem.-No cóż. Zatem zginiecie wszyscy. zaczynając od wybrańca. Avada Kedavra!-krzyknął celując różdżką w mojego brata.
          Działałam natychmiastowo. Wyrwałam rękę z uścisku Dracona i stanęłam pomiędzy bratem, a promieniem. Wszystko działo się w zwolnionym tempie.
  -Nie!-usłyszałam rozpaczliwy krzyk Draco. Widziałam jak pan Weasley go trzyma. Wiedziałam, że jest bezpieczny.
          Wbiegłam przodem do Voldemorta więc kiedy zielone światło we mnie trafiło uśmiechnęłam się patrząc mu prosto w oczy.
  -Zabiłeś siebie.-powiedziałam upadając na ziemię.
          Słyszałam jak Voldemort krzyczy z bólu. A nade mną pochyliły się dwie postacie.
  -Zabij go. Kocham Was.-wyszeptałam resztkami sił i osunęłam się w ciemność.
=^^= =^^= =^^= =^^= =^^=
  -Avada Kedavra!-krzyknął Czarny Pan celując w Pottera.
          Nel natychmiast wyrwała rękę z mojego uścisku. i stanęła przed bratem, tym samym przyjmując na siebie śmiertelny cios.
  -Nie!-krzyknąłem rozpaczliwie. Chciałem stanąć przed nią, ochronić ją. Obiecałem jej to. Mieliśmy być razem. Na zawsze.
          Kiedy upadła na ziemię wyrwałem się z uścisku pana Weasley'a i podbiegłem do niej jak najszybciej. Upadłem na kolana i delikatnie położyłem na nich jej głowę. Chwilę potem dołączył do nas Potter.
  -Zabij go. Kocham was.-wyszeptała i zamknęła oczy.
  -Nie zamykaj oczu! Nie zasypiaj! Błagam!-zacząłem płakać. Miałem gdzieś co pomyślą inni. Zginęła Nel, miłość mojego życia. Odeszła na zawsze. Chyba potwór by teraz nie płakał.-Zabij go.-powiedziałem do wybrańca.-Niech jej poświęcenie nie pójdzie na marne.
          Harry kiwnął głową, wstał i po chwili usłyszałem zaklęcie niewybaczalne wychodzące z jego ust. Uniosłem głowę. Z Voldemorta został tylko pył.
          Chwyciłem Nel w ramiona. Jej ciało było takie lekkie i zimne.
  -Obudź się błagam.-szeptałem. To było moje jedyne marzenie.

sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 31

        
          Moje serce biło milion... nie, trylion razy szybciej niż powinno. To było spełnienie moich najskrytszych marzeń. Wszystko we mnie krzyczało !!TAK!!, jednak ja od razu wiedziałam co mam odpowiedzieć.
  -Draco ja... ja nie mogę.-odpowiedziałam ze łzami w oczach i jak najgorszy tchórz uciekłam do sypialni zamykając za sobą drzwi. Osunęłam się po nich nie powstrzymując łez i nasłuchiwałam jak chłopak przewraca stolik, a po chwili siada z drugiej strony drzwi, opierając o nie głowę. Poczułam się jak na piątym roku tylko tym razem role były odwrócone.
  -Powiedz mi chociaż dlaczego się nie zgodziłaś. Na pewno przez to, że jestem śmierciożercą i wypełniam jego rozkazy. Dlatego, że cię zostawiłem prawda? To jeszcze za wcześnie?
  -Nie. To w żadnym wypadku nie jest twoja wina.-odpowiedziałam wciąż szlochając.-Ja po prostu nie przeżyje ostatecznej bitwy.-w jednej chwili zdecydowałam się wyznać mu prawdę.
  -Nie mów tak. Oboje przeżyjemy. Wygramy tą bitwę.
  -Nie, ty nic nie rozumiesz. Ja i tak zginę. Nieważne czy wygramy czy przegramy. Taki jest mój los. Kiedy wyruszyliśmy ratować Syriusza znalazłam przepowiednię dotyczącą mnie. "Naznaczona przez Czarnego Pana, Zło nie może żyć kiedy ona żyje. Naznaczona do wielkich czynów przez samą śmierć. Ta, która umrze za miłość. Oddając życie za bliskich, Uratuje cały świat. Jednak gdy złą ścieżką podąży, Zgubna czeka nas śmieć."-wyrecytowałam.-Jestem horkruksem.-słyszałam jak wciąga powietrze lecz mówiłam dalej.-Mam w sobie cząstkę jego duszy, którą można zniszczyć tylko w jeden sposób. Poprzez moją śmierć.
  -Kiedy się dowiedziałaś?-spytał szarooki siląc się na opanowanie.
  -Powiedział mi wtedy w bibliotece. To dlatego żaden ze śmierciożerców nie może mnie zabić. Dlatego chce mnie mieć po swojej stronie i dlatego zginęła Amanda. Zginęła przeze mnie.
          Drzwi się otworzyły i poleciałam do tyły jednak zamiast na ziemi, wylądowałam w jego objęciach.
  -Umarła przez niego, nie przez ciebie, ale dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś?
  -A jak miałam to zrobić? Podejść do brata, który i tak już stracił całą rodzinę i powiedzieć: Hej Harry, jestem horkruksem i musisz mnie zabić żeby pokonać Voldemorta. To nie było, nie jest i nie będzie takie proste. Ale mam do ciebie prośbę największą ze wszystkich.-obróciłam się przodem do niego i chwyciłam jego twarz w dłonie.-Bądź szczęśliwy. Bez względu na wszystko. Ułóż sobie życie i bądź szczęśliwy. Ja będę szczęśliwa jeżeli spełnisz tę prośbę.
          Pocałował mnie lekko.
  -"Po co rozdzielać życie doczesne i przyszłe skoro jedno jest zrodzone z drugiego".-wyrecytował mój ulubiony wiersz.-Nie ważne co będzie za pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat. Liczy się tu i teraz.-powiedział i pocałował mnie namiętnie podnosząc z podłogi. Odwzajemniłam pocałunek. Tę noc spędziliśmy razem.
* * *
          Rano obudził mnie śpiew ptaków. Cieszyłam się, że powiedziałam mu prawdę. Obejrzałam się przez ramię. Draco jeszcze smaczni spał, więc postanowiłam go nie budzić. Owinęłam się kocem, zgarnęłam z różnych zakątków podłogi moje wczorajsze ubrania i ruszyłam do łazienki. Wszystkie moje rzeczy są w dormitorium więc przebrać mogłam się dopiero po powrocie. Przyborów kosmetycznych też nie miałam, więc włosy, które nie oszukujmy się, były w wielkim nieładzie, przeczesałam tylko kilka razy palcami, po czym wróciłam do swojej sypialni. Blondyn  już się obudził i leżał teraz na boku, wpatrując się we mnie z kołdrą zakrywającą go tylko od pasa w dół. Podeszłam do niego i nachyliłam się aby pocałować go lekko, ale on zamiast tego przyciągnął mnie bliżej i pociągnął tak, że leżałam teraz na łóżku z głową na jego nagim torsie, a on bawił się kosmykiem moich włosów.
  -Co powiemy chłopakom i Ginny?-spytałam.
  -A nie możesz im powiedzieć prawdy. Aż tak się mnie wstydzisz?-spytał z uśmiechem na twarzy a ja mimowolnie się zaśmiałam.
  -Powiedziałabym im to, gdybyśmy nie obmyślali teraz tego buntu i gdybym przyjęła oświadczyny.
  -Niestety to drugie się nie wydarzyło.
  -Nie dołuje cię to, że marnujesz swój czas z dziewczyną, z którą i tak nie ułożysz sobie przyszłości, zamiast wykorzystywać go na szukanie nowej dziewczyny?
  -Czas spędzony z tobą nigdy nie będzie zmarnowany.-odpowiedział całując mnie po raz kolejny.
  -Która godzina?
  -Już ci mówię...-spojrzał w stronę zegarka, który zawsze leżał na drugim końcu pokoju.-Chwila... co tam robią moje spodnie?
  -Nie mam zielonego pojęcia i tak nie wiesz co znalazłam na szafie.-zaśmialiśmy się.-Idź się ubierz.
  -Mam iść z kołdrą czy bez?-spytał zalotnym głosem.
  -Weź tę kołdrę i idź się ubrać.-zaśmiałam się chowając twarz w poduszkę.
          Słyszałam jak chodzi po pokoju, zapewne zbierając swoje ubrania.
  -Nie wiedziałaś moich...-zaczął jednak po chwili dodał.-Dobra znalazłem.-i wyciągnął coś spod poduszki.
          Słyszałam jak zamyka drzwi. Zostałam sama.
  -Ojcowie by nas zabili.-pomyślałam na głos.
          O cholera. Przecież wczoraj miałam omówić z gryfonami plan działania. Kurde. Nawet ich nie poinformowałam, że się nie zjawię. Ginny pewnie umiera ze strachu, że coś mogło mi się stać.
          Na tę myśl natychmiast zerwałam się z łóżka. Kiedy wychodziłam z pokoju wpadłam na Draco.
  -Uciekasz przede mną księżniczko?-spytał obejmując mnie w talii.
  -Muszę wracać do dormitorium. Ginny pewnie umiera ze strachu, że coś mogło mi się stać. Nap...-uciszył mnie pocałunkiem.
  -Poczekają jeszcze chwilę.-powiedział schodząc ustami na moją szyję.
  -Naprawdę muszę już iść.-wydukałam odsuwając się od niego.-Innym razem.-dodałam z uśmiechem.
  -Trzymam cię za słowo.-powiedział całując mnie w czoło na pożegnanie.
* * *
          Tak jak myślałam, Ginny prawie przeżyła zawał serca. Naściemniałam przyjaciołom, że po spacerze poszłam odwiedzić stare dormitorium i jakoś tak wyszło, że tam zasnęłam. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam czarne legginsy, koszulkę na ramiączkach oraz podstawowe poranne czynności i zaczęliśmy naradę.
          Siedziałam na parapecie w naszym pokoju i jadłam czekoladę. Wszystkie narady odbywały się w naszym dormitorium gdyż było ono pod stałym działaniem zaklęcia wyciszającego.
          Padały już różne pomysły, ale żaden nie był wystarczająco dobry. Na razie ustaliliśmy, że przenosimy się do pokoju życzeń, a wraz z nami ten, kto będzie chciał.
  -Wiem!-powiedziałam w pewnym momencie.-Wznowimy Gwardię Dumbledore'a! Uczniowie będą się czuli się bezpieczniej jeśli będą wiedzieli, że ona znowu działa.
  -Jesteś genialna.-powiedział Neville.-Musisz częściej jeść czekoladę.
  -Uzgodnimy to po przeprowadzce. Dobrze byłoby także gdyby inni członkowie GD zamieszkali się z nami. W końcu umieją oni więcej zaklęć niż inni.
  -Okej.-podsumowała Ginny.-Czyli przenosimy się jutro, około 21. Przed tym informujemy byłych członków Gwardii o naszych planach. A wielki powrót omawiamy dopiero gdy zgromadzą się wszyscy. Wszystko jasne?
  -Jak słońce.-odpowiedział Seamus, po czym wszyscy się zaśmialiśmy.
  * * *
"Dwa dni później"
          Tak jak myśleliśmy wszyscy członkowie Gwardii Dumbledore'a poparli mój pomysł, a na dodatek wiele osób przeniosło się z nami do Pokoju Życzeń. Aktualnie wszyscy zastanawiali się jak poinformować uczniów o powrocie GD, jak powiedzieć młodszym uczniom o Pokoju Życzeń i w jaki sposób rozpocząć jakiekolwiek działania. Odeszłam na bok, by pomyśleć w spokoju. Wpatrywałam się w jeden z wiszących tutaj obrazów. Zdawało mi się, że nie było go tu wcześniej. W pewnym momencie poczułam jak ktoś trąca mnie w ramię. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam pełną ulgi twarz Neville'a.
  -Dobrze, że to wymyśliłaś. Wogóle dobrze, że z nami zostałaś.-powiedział chłopak.
  -Nie ma o czym gadać. To było oczywiste. Od początku miałam plan na coś się przydać.-uśmiechnęłam się.
  -Oni pójdą za tobą tak samo jak za Harrym.-dodała podchodząca do nas Ginny.
  -Nie rozumiem o co wam chodzi. Jak to pójdą za mną?-chodziłam wzrokiem od bruneta do rudej.
  -Potrzebujemy przywódcy. Kogoś kto pokieruje tym całym bałaganem, który chcemy zrobić. Wybraliśmy ciebie.-oświadczył Neville jakby nigdy nic.-Od samego początku przeciwstawiałaś się śmierciożercom. Uznaliśmy, że będziesz idealną kandydatką.-oboje uśmiechnęli się do mnie z wdzięcznością, a ja starałam się opanować wzruszenie. Potrzebowali mnie. Co z tego, że zginę. Potrzebowali mnie w tej chwili, a ja zamierzałam im pomóc. Przeszłam na środek i zaczęłam mówić:
  -Słuchajcie. Bardzo się cieszę, że to ja mam pokierować tym bałaganem, ale chciałabym abyście w ostatecznej bitwie stanęli za Harrym i co najważniejsze nie poddawali się. Ale do rzeczy. Jak zamierzamy poinformować uczniów o powrocie GD?-spytałam.
  -Zamierzamy wypisywać graffiti na ścianach.-powiedział Seamus.
  -Świetny pomysł. Seamus, Neville, za mną.
          Kiedy doszliśmy do mojego dormitorium w wieży Gryffindoru wyciągnęłam z wnętrza szafy małe pudełeczko.
  -Tu jest wszystko czego potrzebujemy.-powiedziałam.-Wszystkie produkty jakie Fred i George mieli w swoim sklepie. Uprzedzając wasze następne pytanie-zaklęcie zmniejszająco zwiększające.
  -Jesteś genialna.-powiedzieli naraz, przytulając mnie.
          Już następnego dnia zaczęliśmy czynnie działać w Gwardii Dumbledore'a. Carrowowie dostawali szału, ponieważ nie wiedzieli w jaki sposób się komunikujemy, a Snape był wściekły z powodu wypisywania graffiti dotyczących GD. Od tej pory każdy kto został przyłapany na pomocy w działaniu Gwardii był karany jeszcze okrutniejszy sposób. Mimo to nikt się nie zniechęcał.
          Pewnego dnia, dyrekcja, pomimo tego, że Draco bardzo długo zwodził Snape'a, domyśliła się, że to ja za wszystkim stoję. Kiedy wracałam z biblioteki, rzucili na mnie zaklęcie całkowitego porażenia ciała i zaciągnęli do swojego gabinetu. Bardzo długo i boleśnie przepytywali mnie i chcieli zmusić do przyznania, że to ja jestem sprawczynią wszystkich ich kłopotów. Kiedy zobaczyli, że nic ze mnie nie wyciągną stwierdzili, że nie obchodzi ich to, że za moją śmierć sami zginą. W ostatniej chwili pojawiła się profesor McGonagall i Draco. Zostali oni powiadomieni przez kilku uczniów, którzy widzieli jak wicedyrektorowie wnoszą mnie do swojego gabinetu. Draco odprowadził, a raczej odniósł mnie do Pokoju Życzeń. Już miałam się kłaść kiedy usłyszałam cichy szept. Wyciągnęłam spod poduszki lusterko dwukierunkowe i spojrzałam na twarz brata.
  -Hej.-powiedziałam.
  -Cześć.-odpowiedział.
  -Jak wam idzie szukanie horkruksów?-spytałam.
  -Niezbyt, jednak dzięki tobie znaleźliśmy Miecz Gryffindora i zniszczyliśmy medalion.
  -Cieszę się, że mogłam pomóc, ale muszę cię przeprosić. Miałam ciężki dzień.
  -Znowu? Nel, nie możesz się tak narażać.-powiedział ze zmartwieniem na twarzy i w głosie.
  -Spokojnie. Dam sobie radę. W razie czego wiesz jak się ze mną skontaktować. Uważajcie na siebie.-powiedziałam, schowałam lusterko pod poduszkę, po czym upadłam na łóżko.