* * *
Obudziłam się w ogromnym łożu. Rozejrzałam się po pokoju. Ściany i pościel były koloru zielonego, a meble czarnego. Ostrożnie wygrzebałam się spod kołdry i wstałam z łóżka. Przystanęłam przed lustrem powieszonym na ścianie. Byłam ubrana w zieloną sukienkę, a moje włosy były idealnie ułożone i całkiem proste. Przez chwilę zastanawiałam się co się stało z moimi ciuchami. Spojrzałam na stopy. Były gołe, jednak przy drzwiach zobaczyłam czarne baleriny. Włożyłam je i jak najciszej wyszłam z pokoju. Idąc czarnym korytarzem dotarłam do schodów. Zeszłam na dół i pokierowałam się w stronę pomieszczenia, z którego dobiegały przytłumione głosy. Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do pokoju z ogromnym, czarnym stołem na środku. Kiedy zobaczyłam kto przy nim siedzi zamarłam. Na głównym miejscu siedział Voldemort, a po bokach inni śmierciożercy, wśród których dostrzegłam Bellatrix i rodziców Draco. Dwa krzesła były wolne.
-Nareszcie.powiedział Voldemort.-Siadaj.-wskazał na krzesło w centralnym punkcie stołu, dokładnie na przeciwko niego, a gdy na nim usiadłam dodał.-Czekamy jeszcze tylko na...
-Przepraszam za spóźnienie panie.-powiedział Draco pochylając głowę przed Czarnym Panem, lecz gdy tylko ją uniósł i mnie zobaczył jego oczy momentalnie się powiększyły. Wiedziałam, że nie miał żadnego pojęcia o mojej obecności tutaj.
-Tak więc możemy już...-zaczął Voldemort, ale mu przerwałam.
-Dlaczego tu jestem?-spytałam lodowatym głosem patrząc mu prosto w oczy.
-Jak śmiesz odzywać się nieproszona ty głupia dziewucho!-krzyknęła Lestrange.
-Nie unoś się Bella, na nikim nie robisz wrażenia.
-Przepraszam panie.
-A po cóż miałabyś tu być?-zwrócił się do mnie.
-Jeżeli chcesz mnie zabić to zrób to teraz.-powiedziałam nadal chłodnym głosem.
-Ależ drogie dziecko, nie mam zamiaru cię zabijać. Wręcz przeciwnie. Chcę abyś się do mnie przyłączyła.
-Nigdy!-podniosłam głos. Przyjrzał mi się uważnie.-Nawet nie próbuj wykorzystywać naszej więzi. nie uda ci się to.
-Nie śmiałbym. Ale wiem skąd się wzięła.-wstał. Mogę ci wszystko powiedzieć. Wytłumaczyć. Przejdźmy się.
Spojrzałam na Dracona, a on prawie niezauważalnie pokiwał głową na znak potwierdzenia. Doskonale wiedział, że w razie czego sobie poradzę. Wstałam więc bez słowa ze stalowym wzrokiem i podążyłam za Voldemortem.
Weszliśmy do ogromnej biblioteki. Na stole czekały już księgi. Zupełnie jakby przygotowywał tę rozmowę od dawna.
-Zapewne nie wiesz co to horkruks?
Pokręciłam przecząco głową przejeżdżając palcem po okładce grubej księgi.
-Horkruks to obiekt przechowujący fragment duszy czarodzieja. Dzięki temu może być on zabity tylko wtedy, gdy wszystkie horkruksy zostaną zniszczone.
-Rozdzieliłeś duszę na dwa Riddle?
-Na siedem, osiem ze mną.-pochwalił się.-Stworzyłem siedem horkruksów.
-I po co mi to mówisz? Teraz będę mogła powiedzieć bratu ja cię uśmiercić.
-Nie będziesz wiedziała, jak je zniszczyć, ani gdzie je znaleźć, a na pewno nie powiesz mu o jednym.
-Dlaczego?
-Bo to ty nim jesteś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz