niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 2

 

           Tydzień minął jak pstryknięcie palcem. Deportowaliśmy się z rodzicami na Pokątną, po czym udaliśmy się do Banku Gringotta skąd wybraliśmy pieniądze na potrzebne zakupy. Mieliśmy tam z Harrym własna skrytkę, którą rodzice zostawili nam na wypadek, gdyby coś im się stało. Wraz z bratem błagaliśmy rodziców, aby pozwolili nam chodzić samemu. Gdy w końcu się zgodzili, uzgodniliśmy, że oni idą po książki, kociołki, pióra itp. a my po całą resztę. Oddzieliłam się od brata. Postanowiłam najpierw udać się do Madame Malkin. Wchodząc do sklepu zapatrzyłam się na przechodzących czarodziei i niechcący wpadłam na blondyna o platynowoszarych oczach (zawsze zwracałam uwagę na oczy w końcu tylko one się nie zmieniały).
  -Uważaj jak chodzisz.-powiedział podając mi rękę. Złapałam ją i podnosząc się powiedziałam tylko:
  -Dzięki.
  -Jedziesz do Hogwartu, prawda?-spytał
  -Tak, a ty?
  -Ja także.-odpowiedział z szelmowskim uśmiechem, po czym spojrzał w dal. Odwróciłam się i ujrzałam dwoje dorosłych, o włosach tak samo jasnych jak te chłopaka. "To pewnie jego rodzice"-pomyślałam i jakby na potwierdzenie tych słów blondyn powiedział:
  -Muszę już iść, do zobaczenia w Hogwarcie.-puścił do mnie oczko i odszedł. Czułam, że to jeszcze nie koniec naszej znajomości. Weszłam do sklepu by zakupić szaty. Po około trzydziestu minutach ruszyłam do Olivandera. Wypróbowałam chyba z piętnaście różdżek, aż w końcu natrafiłam na tą jedyną - sztywna, 
10 cali, jabłoń, pióro feniksa - idealna dla mnie. Wyszłam ze sklepu z różdżkami i zorientowałam się, że nie umówiliśmy się, gdzie i kiedy się spotkamy. Zaczęłam się rozglądać. W końcu zobaczyłam rude włosy mojej matki i ruszyłam w tamtą stronę. Po chwili przekonałam się, że obok mojej matki stoi jeszcze jedna kobieta z rudymi włosami. Podeszłam i przywitałam się z nią.
  -Nel, poznaj panią Molly Weasley.-powiedziała moja matka
  -Witaj, miło mi Cię poznać.-powiedziała wesoło kobieta
  -Syn pani Weasley-Ron będzie chodził razem z wami do szkoły.-wyjaśniła pani Potter
          Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, ponieważ dołączyli do nas James, Harry i chłopiec z rudymi włosami. Niewątpliwie był Ronem Weasley.   
  -Cześć.-przywitałam chłopaka wyciągając do niego rękę.-Jestem Nel, a ty zapewne musisz być Ron?
  -Tak,zgadza się.-odparł chłopiec z uśmiechem od ucha do ucha.
  -Dzieci, mamy jeszcze coś do załatwienia .-odezwał się ojciec.-Jest coś czym moglibyście się zająć?-spytał.
  -Sam nie wiem.-odparł szczerze Harry.
  -A ja wiem!-powiedziałam z entuzjazmem.-Po drodze widziałam sklep z Markowym Sprzętem do Quidditcha.
  -Twoja siostra gra?-Ron zwrócił się do Harry'ego.
  -I to lepiej od niego.-pochwaliłam się wskazując brodą na brata.
  -Wcale nie!-bronił się Harry.
  -Nie?-spytałam ironicznie.-A kto wygrał nasze małe mecze około pięćdziesiąt razy z rzędu?
  -No nieźle.-Ron popatrzył na mnie z aprobatą.
  Oboje są wspaniali.-wtrącił się mój ojciec.-A teraz zmykajcie, spotkamy się za piętnaście minut w Lodziarni Floriana Fortescue.
          Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę sklepu sportowego. Po drodze Ron opowiedział nam, że ma szóstkę rodzeństwa w tym pięciu braci i jedną siostrę. Zaczęłam współczuć dziewczynie, ale nie miałam czasu więcej się nad nią użalać, bo prawie walnęłam twarzą w szybę. Zachwyciłam się Nimbusem 2000. Moim marzeniem było dostać się do szkolnej drużyny. Chłopcy podziwiali piłki i dyskutowali o tym, w którym domu chcieliby się znaleźć. W drodze do lodziarni rudzielec spytał mnie o to samo:
  -A ty? Do którego domu chciałabyś należeć?
  -Wiecie co? Nie zastanawiałam się nad tym szczególnie. Każdy dom ma w sobie coś wyjątkowego. Tiara na pewno wie co robi.-stwierdziłam
  -Chciałbym należeć do Gryffindoru.-rozmarzył się Harry, a ja zaśmiałam się, gdyż tym razem to on prawie wpadł na witrynę sklepu.
          W środku roiło się od ludzi. Wśród nich dostrzegliśmy rodziców. Przy ich stole ujrzałam dwie klatki z sowami w środku. Jedna była śnieżnobiała z czarnymi oczkami, a druga czarna jak smoła ze lśniącymi piórami i czekoladowymi oczami. Pożegnaliśmy się z Ronem, który musiał iść jeszcze po szatę i dosiedliśmy się do rodziców. Opiekunowie przedstawili nam zwierzęta. Śnieżnobiała-Hedwiga, była dla Harry'ego, a czarna-Verena dla mnie. Od razu ją polubiłam. Po pysznym deserze nadszedł czas aby wracać do domu. Deportowaliśmy się z powrotem do Doliny Godryka. Kupiliśmy tyle rzeczy, że zaczęłam się zastanawiać "Jak ja to wszystko spakuję?" Na szczęście na uporanie się z tym problemem miałam jeszcze trzy tygodnie, więc póki co byłam spokojna. Cały wieczór spędziłam na zabawach z Vereną. Okazała się posłusznym, energicznym i sprytnym pupilkiem. Gdy poczułam, że powieki zaczynają mi opadać, nie minęła chwila, a już byłam w krainie Morfeusza.

2 komentarze: